/

Z afazją znamy się też na mieście

W życiu terapeuty, neurologopedy pojawia się wiele osób, historii, smutków i radości. Wystarczy powiedzieć, że przez oddział udarowy i neurologiczny w Gdyni potrafi się przewinąć około 300 pacjentów z afazją i innymi zaburzeniami mowy. Teraz tę liczbę należałoby pomnożyć przez liczbę lat pracy i nagle się okazuje, że prawdopodobnie znamy całkiem spory procent mieszkańców naszego miasta. Siłą rzeczy, przy tak licznej grupie pacjentów nie sposób się na żadnego z nich nie natknąć.

Afazja na mieście

Wiosenne popołudnie, wracasz autobusem do domu. Głowa pogrążona w myślach, aż tu nagle przez tłum pasażerów przeciska się bardzo wysoki, starszy mężczyzna, staje obok ciebie, puka cię w ramię i zaczyna mówić! Początkowo nie bardzo wiesz, o co chodzi, próbujesz zrozumieć wypowiadane poszarpane słowa, wyczytać z gestów i nagle… Eureka! Toż to cudowny pacjent ze znaczną afazją motoryczną. W chwili gdy zaczynasz go poznawać, na jego twarzy maluje się niewypowiedziana radość, krzyczy na cały autobus: „No tak! No tak!”. Współpasażerowie są lekko zaniepokojeni, a wy w najlepsze prowadzicie dość specyficzny, ale jednak dialog.

Innym znowu razem czekasz na autobus, ktoś znienacka mówi do ciebie: „Nnnoonnoonoo tego, dzień dobry!” i zza wiaty przystankowej wyłania się przesympatyczny pan Kazimierz. Pogawędka starych znajomych, mimo że różnica wieku znacząca. To podopieczny ze sporą niepłynnością mowy, któremu stres nie pomaga w wypowiedzeniu się. A jednak się odezwał, zagadnął. Co więcej, spotkaliśmy się już wielokrotnie na mieście 😉

„No ja nie wiem, no tak sobie tu ten stoi, na naszym tym?” – takimi słowami zaczepiła mnie kiedyś pani Jadzia, krzycząc z drugiej strony ulicy. Stałam na przystanku, faktycznie w dzielnicy, w której ona mieszka. Dostałam nakaz, aby się nigdzie nie ruszać, i już po chwili, tanecznym krokiem, podeszli do mnie pani Jadzia z mężem. Od razu zaczęły się żarty w dobrze znanym mi stylu. Warto tu dodać, że to jeden z takich duetów, obok których nie da się przejść obojętnie. Małżeństwo, w którym i mąż, i żona mają afazję.

Innym znów razem wczesnym rankiem na dworcu PKP podchodzi do mnie rozemocjonowana pani. Pokazuje to na mnie, to na siebie, mówiąc: „Nana bakura”. Pani jest nieustępliwa, gestykuluje, uśmiecha się. Szpera w torebce, pokazuje na głowę, na mnie… I oto znowu po dwóch latach spotykam panią Grażynkę ze znaczną afazją mieszaną. Pacjentka bardzo się ucieszyła, gdy ją w końcu poznałam. I znowu krótka rozmowa. Trzeba tu dodać, że byłam wtedy ze znajomym, który był mocno przerażony całą sytuacją. Sądził, że to ktoś chory psychicznie. Biedaczek pierwszy raz w życiu widział osobę z afazją.

Na koniec podam dzisiejszy przykład. Stoję na przystanku, a tu nagle z ławeczki podrywa się pewien pan i zaczyna: „No i widzisz, ja tu ci ławkę pilnuję, bo krzeseł więcej nie ma”. Przystanek milknie. Wszyscy patrzą na nas. Serdeczny uśmiech i żarcik, to pan Andrzej – gaduła. Także ma afazję. Rozmowa toczy się gładko, pełna specyficznego humoru i pewnych niedopowiedzeń, taka to już afazja.

I takich historii mogłabym napisać tu jeszcze kilka. Opowieści o spotkaniach z osobami z afazją różnego stopnia. Z tymi, które mają trudność, by cokolwiek powiedzieć, i z tymi mającymi trudność, by dobrze zrozumieć. I z każdej tej opowieści wypływa jeden przekaz. Osoby z afazją naprawdę chcą się komunikować. Pragną rozmawiać, zagadywać znajomych, tak jak to czynili przed udarem, bez afazji. Moi pacjenci, podopieczni zaczepiają mnie na ulicy, w środkach transportu, mimo swoich trudności z mówieniem czy rozumieniem. Na chwilę cała obawa przed mówieniem znika, na horyzoncie pojawia się bowiem ktoś, terapeuta, kto rozumie, kto chce słuchać, rozmawiać mimo tej dysfunkcji. I nieistotne, że cały autobus patrzy czy przystanek słucha. Liczy się ta chwila, w której najważniejszy jest dialog, możliwość robienia tego, co robi każdy, gdy spotyka znajomą osobę – po prostu rozmowa na mieście pomimo afazji!

Magdalena Kokot
Magdalena Kokot
Neurologopeda, psycholog, tyflopedagog, absolwentka Logopedii ze specjalnością neurologopedia na Uniwersytecie Gdańskim, psychologię ukończyła na Uniwersytecie SWPS. Od 2012 roku neurologopeda w Szpitalu św. Wincentego a Paulo części Szpitali Pomorskich w Gdyni.