Dla pani Ani, będącej siedem miesięcy po udarze, działka zawiera się w zestawie różnych określeń, z których na pierwszy plan wysuwają się OBOWIĄZEK i ROBOTA. Mówiąc o tym, pani Ania lekko się uśmiecha. Dopytuję więc, czy coś jeszcze. Starsza pani jedynie macha ręką, dodając po chwili: „Ciężko, kolana bolą”.
Dlaczego nie sprzedam działki?
„Proste. Czas wolny, cel jest… Satysfakcja” – odpowiada moja rozmówczyni, gdy badam, co jeszcze oznacza dla niej bycie działkowcem. Pani Ania ze złością pokazuje na dłoń, która w wyniku udaru jest już znacznie mniej sprawna. Po chwili jednak się rozchmurza, wskazując na wazon pełen kwiatów, i dodaje: „To moje, działkowate”.
Emocjonalna strona działki
Widać efekt, jest radość. Czasami się człowiek zezłości z tej bezradności. Pani Ania właśnie w takim tonie wypowiada się o działce, która jest jej pasją. Na zmianę rozkłada ręce, to znowu się uśmiecha i dodaje: „Bo człowiek zapominał, że już stary, że ciężko… Ale lubi to i co zrobić?”.
Z dalszej rozmowy, opartej głównie na słowach kluczach, wyłania się jeszcze jeden motyw posiadania działki – normalność. Człowiek zachorował, zestarzał się, jednak nadal chce być aktywny, chce coś robić. Widzi też efekt – ile zrobił, tyle ma. Poza tym trzeba pamiętać, że zajmowanie się działką to nie tylko działanie podejmowane na samej działce. To planowanie, robienie zakupów, sianie i sadzenie, a co najważniejsze – zbieranie. A nic tak nie cieszy serca i oka jak „kwiaty uhodowane samemu i te owocki, dżemiki potem, galaretki”.
A zatem… Do dzieła!